wtorek, 15 maja 2018

Domowa apteczka, kwiaty czarnego bzu







Dzisiaj syrop z kwiatów czarnego bzu, który jak co roku przyrządzam w postaci syropu i suszu. Suszenie jest dość proste, szczególnie w suszarce spożywczej. Układam na sitach całe baldachy kwiatów.
Pierwsze sito wykładam cienkim materiałem bawełnianym aby opadający  wartościowy pyłek z wyższych pięter suszarki, mógł się na nim gromadzić w trakcie suszenia.
Temperatura w suszarce spożywczej powinna być ustawiona na minimum, czyli tzw. I poziom. Po wysuszeniu przekładam do dużego słoja i zakręcam.



Syrop z kwiatów co roku robię w podobny sposób. W tym roku zamiast cytryny użyłam witaminy C ale nie tej tradycyjnej z apteki tylko witaminy C w proszku zwanej pod nazwą Kwas L-askorbinowy potocznie określanej witaminą C-lewoskrętną. Można zamówić w Internecie i poczytać na jej temat.
Oczywiście tradycyjnie można użyć soku z cytryny albo całych cytryn EKO pokrojonych w plasterki o takie teraz trudniej.

Syrop z kwiatów czarnego bzu

·        1kg kwiatów z czarnego bzu / obcięte same końcówki /,
·        1litr wody,
·        1kg cukru, najlepiej użyć cukru trzcinowego nierafinowanego,
·        20-30g kwasu L- askorbinowego.

Gotujemy syrop z wody i cukru przez kilka minut. Studzimy i zalewamy nim kwiaty umieszczone w odpowiednio dużym słoiku lub kamionce. Ugniatamy aby syrop pokrył kwiaty. Przykrywamy i pozostawiamy w temperaturze pokojowej na 24-36 godzin. Nie stawiamy na słońcu. Po tym czasie odlewamy syrop wyciskając go przez gazę. Do syropu dodajemy witaminę C i mieszamy do rozpuszczenia.
Pasteryzować czy nie?
Ja pasteryzowałam przez 15 minut licząc czas od chwili kiedy woda osiągnęła temp.70-80st. czyli nie doprowadzałam wody do zagotowania. Słoiki wyjęłam z wody i postawiłam do góry dnem, aby wystygły i dobrze się domknęły.


Moje rady
Kwiatów zaatakowanych mszycą nie zbieramy. Kwiaty zbieramy w suche dni a jeśli padał mocny deszcz to dopiero po 2-3 dniach.
 Kwiaty po zerwaniu rozkładamy cienką warstwą na odpowiedniej wielkości materiale bawełnianym / używam starego prześcieradła / aby wyszły z nich nieproszeni goście, malutkie czarne robaczki.
 Zerwane kwiaty powinny być przerobione tego samego dnia. Kwiaty, które ciemnieją to kwiaty, które były zerwane już w fazie przekwitania. Czasami widać takie już na krzaku ale bywa i tak, że przeoczymy, zerwiemy bo nie jest to tak widoczne. Zauważymy to dopiero kiedy są zalane syropem. Nie należy się tym przejmować.
Kwiaty ciemnieją również jeśli wystają ponad poziom syropu. Dlatego najlepiej zalewać kwiaty w szerokim naczyniu i obciążyć talerzykiem odpowiedniej wielkości.


  
Przygotowałam również krem na bazie pyłku z kwiatów bzu do smarowania miejsc po ukąszeniach komarów 
 Kupiłam w sklepie ekologicznym kremobazę, w słoiczku 50g. Po wysuszeniu kwiatów bzu, przełożyłam je delikatnie z suszarki na śliski materiał. Następnie ponownie, wszystkie kwiaty włożyłam, ale tym razem do słoja. To taki transport z suszarki do słoja z przerwą na postój:).
Na zdjęciu można zauważyć słoik obsypany pyłkiem, który jest najbardziej wartościowy.
Część pyłku, razem z drobnymi kwiatkami pozostała na materiale i o to mi chodziło. Trzy pełne łyżeczki przełożyłam do moździerza i utarłam na mąkę.
Dodałam do kremu i dokładnie wymieszałam. Biała kremobaza zmieniła kolor na brązowy.

Drugi sposób to zrobienie kremu na bazie naturalnego wosku, lub naturalnej świecy woskowej. 
Wosk topi się dość szybko już w niskiej temperaturze od 60st. 

Potrzebujemy:

  • 50g wosku naturalnego,
  • 100g oliwy z oliwek,
  • 3-4 łyżeczki pyłku z kwiatów suszonego bzu,

Wosk roztapiamy. Można to zrobić w niedużym słoiczku, do którego wrzucamy wosk i wkładamy do garnka z wodą. Kiedy się wosk roztopi, wyjmujemy słoiczek i czekamy aż przestygnie. Tylko niezbyt długo aby nie stężał. Utarty pyłek mieszamy dokładnie z oliwą i dodajemy do wosku. Dokładnie mieszamy i przelewamy do wcześniej przygotowanych słoiczków po kremie. Krem pięknie zastyga i świetnie się smaruje.

Krem, czy maść, jak kto woli, testowałam na dorosłych i dzieciach przez tydzień. Na sobie oczywiście również:).
Napisze krótko, to działa! Już po kilku minutach ustaje stopniowo swędzenie. To jest najważniejsze, szczególnie u dzieci! Jeśli nawet wiedzą, że nie powinny drapać, to jest to silniejsze od nich, a drapanie pogryzionych miejsc, może doprowadzić do infekcji albo reakcji alergicznych.
Po niespełna godzinie nie odczuwałam żadnego swędzenia, a bąble zniknęły całkowicie po kilku godzinach.
Najlepiej miejsca pogryzione posmarować jak najszybciej. Jeśli się zdarzy, że rozdrapiemy miejsce, i powstanie odczyn alergiczny potrzeba więcej czasu, aby to wygoić. 
U mojego wnusia trwało to prawie 2 dni, ale zaczerwienienia miał wielkości pięciozłotowej monety. Sam strupek pozostał dłużej.   
Środek bezpieczny w stosowaniu, naturalny i bez chemii. Na dodatek tani.
Jeśli macie ususzony czarny kwiat bzu to samo wykonanie kremu nie sprawi Wam trudności.
Jeśli nie, jeszcze jest czas, aby zerwać. Jeśli pogryzienia przez komary są dość liczne a znam takie osoby, które wyjątkowo lubią komary a nie mamy kremu tylko susz, proponuję zrobić napar z kwiatów suszonych. Moczymy gazę w letnim naparze i przykładamy na pogryzione miejsca.
Przy zbiorze obchodzimy się z kwiatami bardzo delikatnie, aby jak najmniej pyłku utracić przez szarpanie gałęziami. Wiem, że to nie jest łatwe. Najlepiej wkładać kwiaty do dużej torby papierowej.
Nie kupujecie tylko suszonych kwiatów w aptekach czy sklepach zielarskich. Muszą być świeżo ususzone, bo nie przypuszczam, aby były w sprzedaży z bieżącego zbioru, nawet jeśli data ważności mówiłaby inaczej.
Rok, to gwarancja większości suszonych ziół. Odrobinę pozostało mi z roku ubiegłego, wyrzuciłam, bo nie miały już tego charakterystycznego zapachu i działanie kremu nie byłoby tak skuteczne.
Zachęcam do zrobienia kremu, bo tylko wtedy możecie się przekonać o jego skuteczności.





5 komentarzy:

  1. Polecam tez patent naszych zachodnich sasiadow. Oni obcinaja kwiatki, by zostawic jak najmniej zielonej czesci i zalewaja sokiem jablkowym lub pomaranczowym, tylko do przykrycia kwiatkow. Odstawiaja na 24h. Pozniej odciskaja kwiaty z soku. Sok gotuja z cukrem zelujacym,ja uzywam zelfixu i daje mniej cukru. Na goraco do sloikow, zakrecic i odstawic na wieczku do wystygniecia pod recznikiem. Wychodzi pyszna marmoladka-galaretka. Super na kanapke, do posmarowania nalesnikow, czy do twarozku a nawet do wyjadania ze sloika lyzeczka☺ gorrraco polecam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No rychło w czas:) muszę tak zrobić w przyszłym roku.

      Usuń
    2. Oj tam�� w gorskich stronach dziki bez dopiero rozkwitl, takze nie calkiem sie spoznilam��

      Usuń
    3. Dodam tylko dla tych ktorzy chca robic, zeby dodac wiecej zelfixow albo dosypac zelatyny, bo jak sie robi zgodnie z info na opakowaniu to niestety moze wyjsc za rzadkie.

      Usuń
    4. Pewnie, można zebrać jeszcze na nizinach ale w tym roku mam już 24 litry soku i już mam dość bo inne soki jeszcze w planie:)

      Usuń

i poczekaj na jego moderację

Print